poniedziałek, 24 lutego 2014

70-te urodziny Bernarda Cornwella

Życie to igraszka bogów i próżno szukać sprawiedliwości. Trzeba nauczyć się śmiać, powiedział mi kiedyś [Merlin], bo inaczej można zapłakać się na śmierć.
"Zimowy monarcha"


 

Wczoraj, 23 lutego 2014 roku, literacki świat obchodził 70 urodziny Bernarda Cornwella - światowej sławy pisarza specjalizującego się w literaturze historyczno-przygodowej. W niesamowity sposób łączy on historię z fikcją, przez co nieustannie zdobywa nowe rzesze fanów. Nie pozostaje nam więc nic innego, jak życzyć kolejnych wielkich sukcesów i... połamania pióra!

Zapraszam także do obejrzenia krótkiego wywiadu z Bernardem Cornwellem, w którym opowiada on między innymi o tym, w jaki sposób wszedł na drogę "pisarstwa" :)


czwartek, 20 lutego 2014

120 rocznica urodzin Jarosława Iwaszkiewicza

Dziś, 20 lutego 2014 roku, obchodzimy 120 rocznicę urodzin znanego polskiego pisarza i poety - JAROSŁAWA IWASZKIEWICZA. Polak, choć urodził się i wychował na ziemiach dzisiejszej Ukrainy. Mąż i ojciec, patriota. Człowiek kultury i sztuki. 


W dniu urodzin Jarosława Iwaszkiewicza chciałabym zamieścić tu jego krótki wiersz i zadedykować go walczącej o wolność słowa i swobód obywatelskich Ukrainie. Myślę, że autor nie miałby nic przeciwko temu...

*** (Znowu upadać)

Znowu upadać na błotną ziemię,
Na zgniłe liście,
Słuchać, jak z sykiem gniazdo swe zwija
Wąż nienawiści,

Dotykać ręką zetlałych drzewin,
Zmarłych porostów,
Grzybów oślizłych, czerwonych, żółtych,
I całych w krostach.

I sobie widzieć tylko zwinięte,
Skłębione grzechy,
Chciwość i pychę, i cudzołóstwo,
Żądzę uciechy.

I nad drzewami obnażonymi
Nic - tylko chmury.
Lecz patrzeć, patrzeć, patrzeć bez przerwy,
Ciągle do góry.

poniedziałek, 10 lutego 2014

Graham Greene "Podróże z moją ciotką"

Recenzję napisała i udostępniła Książkozaur :) dziękujemy!

Do Grahama Greene'a (1904-1991) przymierzałam się od bardzo dawna, wydaje mi się nawet, że czytałam kiedyś coś po angielsku, jednak to nie na moje możliwości językowe. Podróże z moją ciotką urzekły mnie jeszcze zanim wzięłam tę książkę do ręki: zagięte rogi, poplamiona okładka, sympatyczny tytuł i urocza ilustracja na przedzie. Wnętrze jest równie urzekające.
Narrator, świeżo upieczony emeryt, były dyrektor banku, wiedzie do granic możliwości nudne życie. Nie urozmaica mu go nawet irytująca żona, gdyż Henry nigdy nie zdecydował się na tak szalony krok jak oświadczyny. Cały swój instynkt opiekuńczy i troskę ofiarował daliom. W tę szarą egzystencję pewnego dnia wdziera się nigdy niewidziana ciotka (ostatni raz spotkali się na chrzcie Henry'ego), której nazwanie „ekscentryczną“ byłoby co najmniej niedopowiedzeniem. I życie pięćdziesięciopięcioletniego mężczyzny wywraca się do góry nogami.

Powieść zaczyna się pogrzebem matki Henry'ego. Dwie strony dalej bohater dowiaduje się, że ta kobieta wcale nie była jego prawdziwą matką... Ojciec nie żyje od ponad 40 lat. Brzmi depresyjnie? Nic bardziej mylnego! To, co mnie zachwyciło od pierwszych stron, to niesamowita lekkość narracji i niewymuszony humor. Nie zdarza mi się rechotać przy książkach (pozdrowienia dla siostry!), ale dawno się tak dobrze nie bawiłam podczas lektury. Wspominałam parę dni temu na facebooku: przeczytałam pierwsze cztery strony, a uśmiechnęłam się jakieś pięć razy. I choć dowcip bywa makabryczny (dla Greene'a urna z prochami to świetny temat do żartów, a pogrzeb - „miłe urozmaicenie“ codziennej monotonii), to świetnie trafił w mój gust. Do tego humor sytuacyjny, zderzenie wyobrażeń czytelniczych z wizją autora – naprawdę zabawna książka. To zdecydowanie jej największa zaleta. 

Ciąg dalszy TUTAJ! Zapraszamy do lektury :)

piątek, 7 lutego 2014

Tadeusz Żeleński - Boy "Słówka"

...Gdy coś mnie nadto wzruszy
Lub serce mi podrażni,
Chowam się aż po uszy
Do swojej wyobraźni...*

Czy poezja może być interesująca? Czy satyryczne wierszyki sprzed stu lat mogą nadal śmieszyć? Czy teksty piosenek kukiełkowego teatrzyku "Zielony balonik" przyniosły Żeleńskiemu sławę i rozgłos? Ależ oczywiście, na wszystkie te pytania odpowiadam twierdząco. Choć przyznam szczerze, że nie spodziewałam się po tym pisarzu (który do tej pory istniał w mojej świadomości jako fantastyczny tłumacz dzieł francuskich) aż tak podszytego ironią poczucia humoru. 

Teksty zawarte w zbiorze "Słówka" powstawały mniej więcej w latach 1906 - 1912, czyli w czasach zaborów. Kraków i Lwów, czyli miejsca, w których często przebywał Żeleński, należały do Austro-Węgier, najbiedniejszego, ale i najmniej ingerującego w życie polskiej społeczności kraju. Stąd te, z braku czy też niedostatku innych przywilejów i atrakcji, zaczęto tworzyć różnego rodzaju kabarety. Dziś kabaret kojarzy nam się z kilkoma facetami wiercącymi się po scenie i wypowiadającymi teksty nie przedstawiające jakiejkolwiek wartości literackiej, sentymentalnej czy moralizatorskiej. Po prostu mamy się śmiać. Ale czy się śmiejemy? 

Żeleński natomiast pisał teksty, które oprócz uśmiechu (a czasami wręcz chichotu lub głośnego śmiechu) miały ukazać pewne cechy naszego społeczeństwa. Te dobre i te złe. Te wesołe i te smutne. Historyczne i współczesne. Przede wszystkim jednak w większości przypadków ponadczasowe. Dlatego śmieszą i bawią każdego czytelnika nawet dziś. Często nie wprost, lecz gdzieś pomiędzy wersami; nie od razu, lecz po chwili, czasami nawet nie za pierwszym razem, lecz za trzecim, piątym, ósmym. 

W tym zbiorze znajdziemy wiersze, krótkie monologi, dramaty, piosenki (wraz z zapisem nutowym) oraz opowiadania. Te ostatnie najbardziej przypadły mi do gustu, choć jest ich niestety bardzo niewiele. Dodatkowym atutem jest dosyć szczegółowa biografia autora, jego przedmowa oraz mnóstwo przypisów do poszczególnych tekstów - nie oszukujmy się, nie wszyscy jesteśmy mistrzami historii i bardzo często to, co opisuje Żeleński, jest dla nas kompletnie niezrozumiałe.

Cóż mogę dodać - bardzo miło spędziłam czas w towarzystwie Pana Żeleńskiego i jego specyficznego poczucia humoru. Dzięki niemu nieco inaczej spojrzałam na rzeczywistość Galicji pod zaborem i jej społeczność. Nie omieszkam sięgnąć po kolejne tomy z serii "Pisma", do czego również Was namawiam. Naprawdę warto!

...Ale dziś jesteśmy przecie
Między swymi, w kabareice,
Cóż pan tutaj nam pokaże?
...Trzeba zmienić te witraże...*

* Pierwsze/ostatnie zdanie powyższej publikacji