poniedziałek, 10 lutego 2014

Graham Greene "Podróże z moją ciotką"

Recenzję napisała i udostępniła Książkozaur :) dziękujemy!

Do Grahama Greene'a (1904-1991) przymierzałam się od bardzo dawna, wydaje mi się nawet, że czytałam kiedyś coś po angielsku, jednak to nie na moje możliwości językowe. Podróże z moją ciotką urzekły mnie jeszcze zanim wzięłam tę książkę do ręki: zagięte rogi, poplamiona okładka, sympatyczny tytuł i urocza ilustracja na przedzie. Wnętrze jest równie urzekające.
Narrator, świeżo upieczony emeryt, były dyrektor banku, wiedzie do granic możliwości nudne życie. Nie urozmaica mu go nawet irytująca żona, gdyż Henry nigdy nie zdecydował się na tak szalony krok jak oświadczyny. Cały swój instynkt opiekuńczy i troskę ofiarował daliom. W tę szarą egzystencję pewnego dnia wdziera się nigdy niewidziana ciotka (ostatni raz spotkali się na chrzcie Henry'ego), której nazwanie „ekscentryczną“ byłoby co najmniej niedopowiedzeniem. I życie pięćdziesięciopięcioletniego mężczyzny wywraca się do góry nogami.

Powieść zaczyna się pogrzebem matki Henry'ego. Dwie strony dalej bohater dowiaduje się, że ta kobieta wcale nie była jego prawdziwą matką... Ojciec nie żyje od ponad 40 lat. Brzmi depresyjnie? Nic bardziej mylnego! To, co mnie zachwyciło od pierwszych stron, to niesamowita lekkość narracji i niewymuszony humor. Nie zdarza mi się rechotać przy książkach (pozdrowienia dla siostry!), ale dawno się tak dobrze nie bawiłam podczas lektury. Wspominałam parę dni temu na facebooku: przeczytałam pierwsze cztery strony, a uśmiechnęłam się jakieś pięć razy. I choć dowcip bywa makabryczny (dla Greene'a urna z prochami to świetny temat do żartów, a pogrzeb - „miłe urozmaicenie“ codziennej monotonii), to świetnie trafił w mój gust. Do tego humor sytuacyjny, zderzenie wyobrażeń czytelniczych z wizją autora – naprawdę zabawna książka. To zdecydowanie jej największa zaleta. 

Ciąg dalszy TUTAJ! Zapraszamy do lektury :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz