Postać Nikodema Dyzmy zna chyba każdy. 
Bardzo popularna swego czasu książka, potem jeszcze popularniejsza 
adaptacja filmowa, a ostatnimi czasy nawet komedia nawiązująca do 
oryginału - "Kariera Nikosia Dyzmy". Cóż więc skłoniło mnie do 
sięgnięcia po tę lekturę? Po pierwsze- rocznica urodzin autora, po 
drugie - kompletny brak wiedzy na temat jego twórczości, po trzecie - 
nieznajomość ani treści książki, ani treści filmu. 
Przyznam
 szczerze, że liczyłam na nieciekawie napisane czytadło, z mdłymi 
postaciami i nudną historią (cóż za podejście do lektury, nieprawdaż? aż
 chce się czytać... :)). A tu powieść Dołęgi Mostowicza wciągnęła mnie 
od pierwszej do ostatniej strony! Mało tego - kiedy już dotarłam do 
ostatniej strony, nie chciało mi się wierzyć, że to już koniec. Bardzo 
dobra lektura na lato! 
Czy
 muszę komukolwiek przypominać o czym jest ta książka? Jeśli znajdzie 
się ktoś, kto nie zna historii Nikodema Dyzmy, to niech nadstawi ucha i 
słucha: otóż kręcił się po warszawskich ulicach pewien mężczyzna, 
niebrzydki, niegłupi, ale bez większych szkół i bez doświadczenia w 
pracy. Nigdzie nie mógł dłużej zagrzać miejsca. A e na dodatek leniwy 
był z niego typ, szukał pracy lekkiej, łatwej i przyjemnej. Niestety, 
nic z tego nie wychodziło. Zupełnym przypadkiem bohater nasz zdobył 
nieimienne zaproszenie na bal dygnitarzy rządowych, a ponieważ głodny 
był niemiłosiernie, postanowił wybrać się tam i posiedzieć choćby 
godzinkę. Któż mógł się spodziewać, że natura gbura i prostaka przysłuży
 mu się do zdobycia pozycji, o której marzy każdy...:) Tam pokrótce 
rozpoczyna się historia Nikodema Dyzmy. Czy trzeb coś jeszcze 
dopowiadać? Myślę, że nie. Bo tego, jak się kończy, nie zdradzę...
Historia
 ta ukazuje społeczeństwo dwudziestolecia międzywojennego. Wielkie 
biznesy, wielką polityką i ogromną żądzę pieniądza. Podział na klasę 
robotniczą i tak zwaną inteligencję, do której zaliczali się politycy 
oraz ludzie z tytułami  szlacheckimi. Cóż jednak z tego wynikało? Nic. 
Nie szła za tym mądrość. Liczyły się tylko luksusy, pieniądze, wystawny 
tryb życia. Nie byli nawet w stanie zauważyć licznych braków w 
manierach, wiedzy i umiejętnościach Dyzmy, którego przygarnęli jak 
swego, gdy tylko zaczął zdobywać sławę, sukcesy i pieniądze. Smutny to 
obraz społeczeństwa. Pomimo to książka jest bardzo zabawna, napisana 
językiem prostym z licznymi nieużywanymi już dziś wyrażeniami, które 
bardzo często były tłumaczone w przypisach. 
Dzięki
 takim książkom znów mam ochotę przyjrzeć się bliżej polskim powieściom z
 początku XX wieku. I na pewno nie jest to moje ostatnie spotkanie z 
nowo poznanym autorem. Dopiero teraz, po lekturze powieści T. Dołęgi 
Mostowicza, nabrałam ochoty na obejrzenie filmu, choć nie lubię Romana 
Wilhelmi, który wcielił się w rolę tytułowego Nikodema. 

Oj pamietam, ze Roman Wilhelmi bardzo mnie denerwowal jako Nikodem:)
OdpowiedzUsuńKsiazki nie czytalam, ale musze kiedys to naprawic.
Ten aktor miał pewną manierę - był bardzo zadufany w sobie, albo po prostu takie role otrzymywał. Tym razem jednak bardzo dobrze się wpasował, Nikodem Dyzma też jest raczej denerwującym bohaterem :)
Usuń