poniedziałek, 3 czerwca 2013
Od "Soboty" do "Pokuty" - Ian Mc Ewan
"Sobota" to z mojego punktu widzenia typowy "McEwan". Dotychczas moje spotkania z tym autorem kończyły się bowiem ciężkim atakiem ziewania. Ma on jakiś szczególny dar do wybierania nieciekawych bohaterów i czynienia ich jeszcze bardziej antypatycznymi- przez przywoływanie mało apetycznych detali ich egzystencji lub wkładanie w ich usta kilometrowych rozważań o niczym. Tu niestety nie jest lepiej. Ten zapis jednego dnia z życia londyńskiego neurochirurga. Jedyne co było w nim ciekawe to opisy jego pracy (polegającej wszak na grzebaniu w głowie), i refleksja, jak długą drogę musiała przejść medycyna, żeby dojść do takiego rozwoju neurochirurgii (i jak wiele przy okazji musiała pochłonąć ofiar- o tym można sobie poczytać u Jürgena Thorwalda, co zamierzam niebawem zrobić).
Ciąg dalszy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Właśnie czytam "Amsterdam" i szczerze powiem, że nastawiałam się na ciekawszą lekturę. Początek raczej przegadany... Mam nadzieję, że potem się rozkręci. A "Pokutę" przeczytam innym razem, wszyscy tak pozytywnie się o tej książce wypowiadają :)
OdpowiedzUsuńJeszcze próbowałam kiedyś Dziecko w czasie - chyba problemem jest to, że rozjeżdżam sie z McEwanem światopoglądowo i mnie jego dywagacje po prostu niespecjalnie interesują.
Usuń