O "Upiorze opery" słyszeliście zapewne wiele. Na pewno też większość z was widziała adaptacje filmowe, teatralne, musicalowe i inne wersje tej powieści. A ja nie. Nie znałam ani tła, ani wątków głównych, jedyne, co obijało mi się o uszy to tytuł (rzecz jasna:)). Tak więc podeszłam do tej starej i "oklepanej" lektury bez żadnych oczekiwań, za to ze sporo dozą ciekawości. Bo cóż takiego niezwykłego może być w historii, którą tylu ludzi bierze na warsztat i przerabia na film, spektakl czy operę..?
A no sama sporo się nad tym zastanowiłam, bo historia Upiora i jego ukochanej Krystyny wcale mnie nie porwała. A było tak: na przyjęciu pożegnalnym dwóch dyrektorów opery paryskiej dowiadujemy się o obecności z tym gmachu upiora. Postaci niezwykłej, która niby nie robi nikomu krzywdy, a jednak od czasu do czasu daje o sobie znać. Nowi dyrektorzy uznają to za niezły żart, lecz wkrótce przekonają się o jego istnieniu i wcale nie będzie im do śmiechu. Poznajemy także Krystynę, przeciętną śpiewaczkę operową, która pewnego wieczoru nagle ujawnia swój niezwykły talent i zdobywa ogromną sławę. Okazuje się jednak, że to zasługa... Upiora opery! Ale to nie wszystko. w powieści pojawia się też wicehrabia Raoul, po uszy zakochany w Krystynie, swej przyjaciółce z dawnych lat. Ta jednak zdaje się ignorować jego amory, choć nie do końca. Młody mężczyzna nie bardzo rozumie, o co chodzi i postanawia dowiedzieć się, czy Krystyna kocha go, czy zwodzi... I tu się zaczyna - do akcji wkracza Upiór, policja, kierownictwo opery, a także nieszczęśliwie zakochani główni bohaterowie.
W trakcie powieści odkrywamy tajemnice Krystyny, tajemnice Upiora, poznajemy jeszcze bardziej tajemniczego Persa, a wszystko otoczone mgłą sensacji, miłości, pożądania i nienawiści. Oj dzieje się w tej historii... A mimo to narrator tak sprawnie oprowadza nas po zaułkach powieści, że niczego nie tracimy z oczu i na bieżąco śledzimy ruchy każdego z bohaterów. A do tego od czasu do czasu parskamy śmiechem czytając jak upiór robi pracowników opery z przysłowiową "trąbę". Powoli podążając za wskazówkami autora odkrywamy wszystkie tajemnice.
Tak, historia Upiora i jego miłości do młodej śpiewaczki nawet mnie wciągnęła. Nie powiem, ciekawa byłam, kim jest ów Upiór i czy Krystynie uda się odnaleźć prawdziwą miłość. Ale żeby od razu robić z tego fantastyczny musical..? Mnie ta opowieść nie natchnęłaby do tego. Cóż, być może brakuje mi ostatnimi czasu wyobraźni. Cieszę się mimo wszystko, że w końcu poznałam prawdziwą historię Upiora opery i teraz spokojne mogę poszukać adaptacji filmowych czy nawet wybrać się do teatru (najlepiej muzycznego) i obejrzeć wariacje na temat powieści Gastona Leroux. Bardzo jestem ciekawa, co spodoba mi się bardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz