„Portret damy” Henry’ego Jamesa czytałam powoli, kilkadziesiąt stron dziennie. Starczyło mi tej książki na dwa tygodnie, bo książka liczy 655 stron. Wnikliwa analiza postaci Isabel Archer wymaga skupienia, ale to klimat powieści i doskonała intryga powodowały, że miałam ochotę zostać z bohaterami powieści jak najdłużej i smakować ją powoli. Nie ukrywam, że momentami przeklinałam w duchu moją dobrą pamięć, która podpowiadała mi ciąg dalszy wydarzeń, przywołując obrazy z bardzo dobrej ekranizacji tej książki, z Nicole Kidman w roli głównej.
„Portret damy” to powieść napisana z rozmachem, poruszająca wiele spraw, oprócz roli kobiety w ówczesnym społeczeństwie, na przykład kwestię dysponowania przez rodzica życiem swojego dziecka, które ma obowiązek spełniania jego życzeń i żyć według jego woli. To także obraz, w którym autor porównuje młodą Amerykę i starą Europę oraz ich społeczeństwa, ciekawa panorama wiktoriańskich czasów. Mnie jednak najbardziej zaintrygowała osoba głównej bohaterki.
Henry James opowiada historię Isabel Archer w ten sposób, że możemy śledzić jej najdrobniejsze poczynania, wnikać w jej myśli, niemal oddychać powietrzem, którym i ona oddychała. Zwraca nam przy tym taktownie uwagę na istotne szczegóły jej charakteru i wspomina mimochodem, że wszystko zmierza do tragedii. Ta młoda, piękna i niezwykle inteligentna Amerykanka przyjeżdża do Anglii na zaproszenie ciotki po śmierci swojego ojca. Jest jak kolorowy, egzotyczny ptak, który dusi się w złotej klatce konwenansów. O jej niezwykłości przekonani są nie tylko wszyscy wokół, ale i ona sama. Isabel jest kobietą wrażliwą, subtelną, kującą swój charakter na podobieństwo książkowych ideałów, z którymi się w swoim życiu zetknęła. Ważny jest dla niej wizerunek i wewnętrzna dyscyplina. Marzy o wolności, o wyjście poza ramy ówczesnych zapatrywań na rolę kobiety, pragnie poznać świat i siebie. Chce też czynić wszystko bezinteresownie. Głodna jest wiedzy, literatury i sztuki i to właśnie w takim lustrze lubi najbardziej się przeglądać. Ba! Ona pragnie, aby jej życie było klejnotem, kolejnym rozdziałem życia świata, misternym bibelotem, którym wielu będzie się zachwycać. Mężczyźni, którzy ją kochają, wydają się jej nie tyle nieciekawi, co niepasujący do jej życiowego planu, toteż łamie serca, jedno po drugim. Niespodziewany spadek, który jest także ukrytym planem gry jej kuzyna, przeraża ją pierwotnie, ale później uświadamia, że nareszcie może spełnić się jej marzenie, aby „sama kierować swoim losem i dowiedzieć się o ludzkich sprawach czegoś więcej”. Mając w swoich rękach wszystko, nieświadomie zamyka się w klatce, chociaż sama uważa, że tego nie czyni, bo przecież to ona ma kartę przetargową – pieniądze, i poślubia Gilberta Osmonda bezinteresownie. Nie widzi, że jej małżeństwo jest jedną, wielką intrygą, a dramat rozgrywa się tuż przed jej nosem.
Henry James kieruje powieścią tak, że od samego początku stajemy za Isabel, podziwiamy jej błyskotliwy umysł, współczujemy jej w tragicznych momentach i żałujemy nawet w chwilach, kiedy są one efektem jej własnych wyborów. Jej zachowanie wobec Caspara Goodwooda na końcu powieści wprawiło mnie początkowo w osłupienie, ale później zrozumiałam dlaczego tak postąpiła.
Sama złapałam się w tą pułapkę osądów.
„Portret damy” jest książką, która w piękny, bardzo szczegółowy sposób traktuje o emocjach, wielkich uczuciach, ale bez śladu cielesności. To opowieść o niezwykłej kobiecie, którą niby poznajemy w najdrobniejszych detalach, od środka i na zewnątrz, ale która ciągle potrafi nas zaskoczyć i zostawić nas na końcu książki w zawieszeniu. Wspaniała literatura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz