Kiedyś myślałam, że świat z Makuszyńskim kończy się na Awanturze o Basię, Szatanie z siódmej klasy i Pannie z mokrą głową. Pierwsza mnie urzekła, druga była jedną z najlepszych książek dzieciństwa, a nieprzeczytania trzeciej nie mogłam odżałować.
I myślałam, że to już tyle. Skończyło się dzieciństwo, skończył się i Makuszyński. Ale jednak jest jeszcze ten dla dorosłych.
Jest, ale trochę inny. Jakby pisał do tych dorosłych, którzy go już czytali jako dzieci. Jakby już ich miał i teraz tylko się przypominał, wspominał trochę dawne czasy i trochę się z nimi drażnił.
Daje świetne wiersze i je można czytać w kółko, wciąż i wciąż. Daje (tylko) dobre opowiadania, co - mając w pamięci zwłaszcza Szatana.... - jest dość rozczarowujące; chciałam czegoś więcej, chociaż te właściwie wpisują się w ducha książki. Daje jeszcze udane felietony, tak na poprawę nastroju. A całość to takie kilka słów, żeby się dookoła rozejrzeć dookoła i odetchnąć od świata.
To jest dobry trochę powrót, a trochę odkrywanie nowych spraw. Tylko już w inny sposób - Makuszyński dla dorosłych nie jest do czytania na raz, nie na pochłanianie. W kawałkach jest najlepszy - maksimum przyjemności z jego zabawy słowem.
(Tuż po przeczytaniu książki, rok temu, pisałam o niej też u siebie).
Zdjęcie pochodzi ze strony książki na portalu LubimyCzytac.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz