piątek, 17 stycznia 2014

William Shakespeare "Sen nocy letniej"

...Godzina ślubów naszych, Hippolito,
Szybko się zbliża; cztery dni szczęśliwe
Nowy sprowadzą księżyc, ale dla mnie
Jak stary miesiąc powoli cienieje!...*

William Shakespeare jest chyba najsłynniejszym w świecie dramaturgiem. Pisał zarówno zabawne, przyciągające do teatrów tłumy ludzi komedie jak i poważne, ambitne tragedie, nad którymi debatują i zastanawiają się zarówno naukowcy jak i reżyserzy. Niewątpliwie coś w tym jest, skoro od setek lat nieprzebrane tłumy gromadzą się w teatrach całego świata, by podziwiać kunszt literacki autora.

Przyznaję się bez bicia, że z dzieł angielskiego dramaturga widziałam tylko "Hamleta" i "Romeo i Julię" (w teatrze telewizji, nie na żywo niestety), i to w wieku, który nie pozwalał do końca zrozumieć ich sensu. Oczywiście przeczytałam też kilka z jego dzieł - dawno, dawno temu... Postanowiłam więc nadrobić zaległości i sięgnęłam po niezbyt wymagającą lekturę - "Sen nocy letniej". Skusił mnie tytuł, skusiły czas i miejsce akcji. Czy jestem zadowolona? Hmmm...

Starożytne Ateny, czasy wiary w greckich bogów i herosów, czasy panowania księcia ateńskiego Tezeusza, który lada dzień poślubić ma Hippolitę. Tymczasem do jego pałacu przychodzi strapiony Egeusz, gdyż planuje wydać za mąż - za Demetriusza - swą piękną córkę Hermię. Ta jednak odmawia, nawet pod groźbą dożywotniego odosobnienia, gdyż kocha Lizandra, i to z wzajemnością. Nie kruszy to jednak ani serca ojca, ani rozsądku narzeczonego. Oboje obstają przy swoim. Cóż więc pozostaje młodym kochankom? Ucieczka! Ze swych planów Hermia zwierza się przyjaciółce, Helenie, która kocha się na zabój w Demetriuszu. Ta chcąc zyskać w oczach ukochanego, wyjawia mu ów sekret... I się zaczyna!

Pogmatwane, prawda? Ale to jeszcze nie koniec. Gdyż jednocześnie autor wprowadza kolejne postacie - Tytanię i Oberona, czyli królową i króla wróżek. Dochodzi między nimi do konfliktu na tle małego indyjskiego pazia, którego oboje pragną mieć w swym orszaku. Kłótnia jest na tyle poważna, że Oberon postanawia ukarać Tytanię za upór. A zemsta ma być słodka - król posiada bowiem sok z bratków o właściwościach magicznych, komu podczas snu choć kropla spadnie na powiekę, ten po przebudzeniu zakocha się w pierwszym ujrzanym stworzeniu. 

A tymczasem... ateńscy rzemieślnicy pragną, na cześć ślubu swego księcia, przedstawić sztukę - historię miłości Pirama i Tyzbe. Ale jak to ludzie niższej klasy społecznej, nie posiadają ani talentu, ani odpowiednich strojów, nie mówiąc już o innych elementach scenografii. Czy ich dzieło ukaże się oczom Tezeusza? O tak, i to z jaką pompą!

Ja widzicie akcja jest bardzo skomplikowana, naszpikowana różnymi postaciami, i na dodatek każdy z każdym w pewnym momencie się spotyka. Większość czasu (nocy) bohaterowie spędzają w lesie, a sok z bratków strasznie komplikuje życie młodszym i starszym kochankom. Wesołe to? Ano wesołe, radosne, ciekawe. Ale nie porywa. I gdyby nie notatka J.I. Kraszewskiego, będąca wstępem do jednego z wydań "Snu nocy letniej", większości alizji i dygresji po prostu bym nie zrozumiała. I tak na przykład: okazuje się, że noc, podczas której dzieją się wszystkie te dziwne rzeczy, to po naszemu "noc świętojańska" czy też "noc Kupały" (co sugeruje angielski tytuł komedii). Dzięki tej notatce zdałam sobie także sprawę z tego, że Szekspir pisząc o wróżkach i innym nadprzyrodzonych stworzeniach narażał się na spore problemy - nie zapominajmy, w jakich czasach żył: wtedy czarownice palono na stosie! Podobno także wprowadzenie trupy rzemieślników miało na celu ośmieszanie innych dramaturgów, którzy tworzyli i wystawiali swe dzieła w tym samym czasie co Szekspir. Czy robili to aż tak nieudolnie, że trzeba było wytykać ich palcami na scenie swego teatru? Tego nie wiem. Ale niezbyt pozytywnie świadczy to o autorze. 

Czytałam w wielu recenzjach, że "Sen nocy letniej" trzeba zobaczyć, by móc wyrobić sobie o nim zdanie, gdyż sama lektura nie oddaje pełnego blasku i magii tej sztuce. Być może. Na pewno, jeśli w trójmiejskich teatrach pojawi się ta komedia, nie omieszkam jej obejrzeć, by skonfrontować moje wyobrażenia i być może nieco przychylniej na nią spojrzeć. Póki co "Sen nocy letniej" jest dobrą lekturą. I nic poza tym.

..Jeżeli łaska, dajcie nam oklaski:
Robin wam z lichwą spłaci wasze łaski...*

* Pierwsze/ostatnie zdanie powyższego dramatu 

2 komentarze:

  1. Uwielbiam <3 Dawno temu widziałam inscenizację w gdyńskim teatrze muzycznym - zachwyt!

    Pozdrawiam,
    Olga
    WielkiBuk.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam o tej inscenizacji - podobno muzykę pisał sam Możdżer :) ja niestety nie zdążyłam , zanim zaczęłam uczęszczać na tamtejsze sztuki, "Sen..." już zdjęli z afiszy. A szkoda...

      Usuń